Początek słonecznego października. Znajomi opowiadają nam o swoim weekendzie - wybrali się do małego miasteczka o długiej nazwie, kilkadziesiąt kilometrów od Montpellier i "było WSPA-NIA-LE"!
Wiedzione ciekawością sprawdziłyśmy zdjęcia i już parę dni później siedziałyśmy w autobusie do tego uroczego miejsca :) Jako, że znajduje się ono w okręgu Herault, za podróż w dwie strony zapłaciłyśmy grosze. Jedyny minus (dość spory) lokalnych autobusów jest taki, że jeżdżą one bardzo rzadko - na trasie Montpellier - Saint-Guilhem można znaleźć tylko jedno połączenie, które umożliwia wyjazd koło 12 i powrót koło 18. Nie za wiele czasu.
Choć z zewnątrz wygląda ciekawie, w środku nie znalazłam nic interesującego. No, może poza żartem na poziomie gimnazjum..
i poza uroczym patio:
Tym, co naprawdę przekonało mnie do tej miejscowości jest okolica. Piękne góry i górska rzeka. Dodam też, że Saint-Guilhem leży na szlaku Camino de Santiago (a właściwie na jednej z kilku tras możliwych do wyboru we Francji).
Piękne są też drzewa oliwkowe. Wszędzie, wszędzie; otoczone kamiennymi murkami. Na jednym z nich dziewczyny postanowiły odpocząć,
a w tym czasie ja wdrapałam się trochę wyżej, aby rzucić okiem na okolicę:
Jedyne, czego żałuję: wybrałyśmy się do tego miejsca po paru dniach intensywnego deszczu, dlatego poziom wody w rzece był bardzo wysoki, drzewa i krzewy obok niej zniszczone, a woda brunatna.
Niestety; poniższe zdjęcie zrobiła moja koleżanka parę dni przed nami:
Wspomnę też, że parę kilometrów w dół rzeki znajduje się piękny most - Le pont du Diable, zaś między dwoma miejscami można zahaczyć i o jaskinie ze stalaktytami:
Le pont du Diable
Niestety, ograniczony czas nie pozwolił nam na odwiedzenie obu miejsc na piechotę, a autobusy wahadłowe między trzema atrakcjami turystycznymi kursują oczywiście tylko w lecie.
Dlatego planuję wybrać się tam raz jeszcze, jeśli czas pozwoli (a jeszcze tyle miejsc do odwiedzenia jest na mojej liście!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz